Rok 1950 był Rokiem Świętym i wierni gromadnie przybywali do kaplicy przylegającej do grobu Ojca Szarbela aby modlić się o pomoc i opiekę za jego wstawiennictwem. Pewnego dnia ktoś zauważył, że ścian kaplicy jest wilgotna. Został powiadomiony Przełożony, ojciec Pierre Youness i stwierdzono, że przyczyną nie jest woda tylko rodzaj lepkiego płynu. Ojciec Youness, obawiając się, że trumna i ciało uległy rozkładowi, zebrał razem zakonników i polecił aby ponowne otwarto grób. Był to 25 dzień lutego, 1950.
Krwawy płyn przeniknął przez dwie trumny i wewnętrzną ścianę z kamienia i na nowo sączył się po zewnętrznej ścianie kaplicy. Opat John Andary, Przełożony Generalny zakonu, stwierdziwszy, że ciało jest nienaruszone, zaalarmował Patriarchę. Był nim w tym czasie Jego Świątobliwość Antoine Arida. Nowe badanie ciała rozpoczęło się pod przewodnictwem jego delegata, o. Mansour Awwad. Zostali poproszeni o pomoc przedstawiciele Ministerstwa (Zdrowia – dop. tłum.). Przybyło trzech konsultantów, ekspertów w swoich dziedzinach: dr. Shikri Bellan, dyrektor Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej rządu libańskiego, dr Joseph Hitti, poseł okręgu Mount Lebanon; i dr Teophile Maroun, profesor medycynyz French Fculty w Bejrucie. Każdy ślubował pod przysięgą mówić tylko prawdę i 22 kwietnia 1950r. w klasztorze Annaya grobowiec został oficjalnie otwarty.
Obecy przy tym był biskup Paul Aql, Wikariusz Generalny Maronickego Patriarchy na okręg Jbeil (Byblos), i Przełożony Generalny Zakonu Maronitów w otoczeniu wszystkich zakonników klasztoru Annaya. Trumny zostały otwarte i następujące świadectwo zapisane: “Krwawa wydzielina z ciała obserwowana w latach 1899 i 1927 utrzymuje się nadal. Pokryła ona całe zwłoki i przemoczyła ubranie. Jedna część ornatu jest zmurszała, dół trumny cynkowej odpadł z jednego końca, tuba, zawierająca dokumenty z 1927r. skorodowała, same dokumenty są nienaruszone.” Nie mogło być wątpliwości, że był to ten płyn, który sączył się przez obie trumny kropla po kropli był tym, który zwilżał ściany. Swiadkowie zauważyli, że każda część ubioru była nasączona, ze śladami krwi tu i tam, szczególnie na albie.
Wydzielina, która pokrywała całe ciało, skoagulowała się i zestaliła w plamy. Jednak ciało zachowało całą swoją gibkość i było możliwe zginanie ramion i nóg.
Annaya była zalewana, fala po fali, powodzią ludzką. Nawet jeszcze przed publicznym ogłoszeniem ustaleń Komisji, rzesze chorych i ułomnych zaczęły przybywać: głusi, ślepi, niemi i sparaliżowani. Naraz pojawiły się dziwne okrycia, napełniając pielgrzymów radością i entuzjazmem, wywołując ich okrzyki pełne intensywnej żarliwości religijnej.
Ciało zostało raz jeszcze szczelnie zamknięte, dla zabezpieczenia przed wyjmowaniem i przed składaniem mu jakiegokolwiek kultu. Od tego dnia, jeszcze w większej liczbie, rzesze ludzi przybywały do bramy klasztornej. Ludzie ci przybywali z każdego zakątka ziemi szukając pomocy i pocieszenia u pustelnika. Ani kiepskie drogi, ani brak noclegu w tym odludnym miejscu nie mógł ich odwieźć ich. Dzień i noc przybywali w niekończącym się ludzkim dramacie. Wyglądało to tak, jakby szukali bezpiecznej przystani.
Ich modlitwy bez końca wznosiły się do nieba. Wielu z nich odkryło Boga, kiedy błagali Jego Miłosierdzia i zdrowieli ze swoich chorób ciała i duszy. Księża byli zajęcie dzień i noc służąc sakramentami pojednania i Eucharystii. Okrzyk “Cud” rozlegał się w kółko wywołując głośne wiwaty i bicie dzwonów. Każdy chciał jakąkolwiek relikwię: nawet ziemia z dziedzińca w pobliżu grobu wyła zabierana jak skarb. Wiekli dąb, który ocieniał pustelnika przez wiele lat, nie został oszczędzony. Jego listki, gałęzie, pień, nawet kora były systematycznie zabierane.