Noc już zapadła, kiedy czterech jeźdźców podjechało do klasztoru. Na ich czele stał prefekt policji Mohamoud Hamadeh z Hjoula. Jeden z jeźdźców zsiadł z konia i nieśmiało zastukał do drzwi. Brat Elias pośpieszył otworzyć.
„Policja” powiedział dowódca. „Ścigamy przestępcę i myślimy, że ukrył się tu.”
Mężczyźni zostali wprowadzeni do poczekalni. Przełożony przywitał ich oczekując na wyjaśnienia.
„Ścigamy mordercę” powtórzył dowódca „i zobaczyliśmy światło ponad waszym klasztorem. Poszliśmy w tym kierunku. Jednak kiedy tu dotarliśmy, światło znikło. Co to wszystko znaczy”.
Przełożony zdając sobie sprawę, że chyba proroctwo staje się rzeczywistością, mruknął do siebie ”Znowu to światło, coś dziwnego… „Poczym zwracając się do policjantów, powiedział, „Wszystkie światła w klasztorze są gaszone o godzinie dziewiątej w wieczór. Teraz jest już prawie północ. Ja nic nie wiem o żadnych światłach, o których wspomnieliście.”
Dokładnie w tym momencie rozległ się wystrzał. Wieśniacy zobaczyli tajemniczą poświatę i dali sygnał.
„To ten bandyta!” krzyknął policjant.
„To jest sygnał!” sprzeciwił się Przełożony.
Wszyscy pospiesznie wyszli na dwór aby zobaczyć zadziwiający widok. Nieziemska poświata rzeczywiście lśniła nad grobem Ojca Szarbela. Zaległa cisza, nikt się nie poruszył. Wszyscy byli oszołomieni. Przełożony wreszcie poruszył ustami, „Nie może być już wątpliwości. Szarbel jest świętym. Niech Bóg będzie pochwalony.”
Prefekt pozostał podejrzliwy. Obawiał się, ze jest przed nim ukrywana jakaś tajemnica. „Więc kim był ten Wali, przyjacielem Boga? Otwórzcie grób.” Rozkazał.
„Przykro mi Ekscelencjo, ale my nic nie możemy zrobić bez zgody jego Świątobliwości, Patriarchy Maronitów”. „Patriarcha, bardzo dobrze”, kontynuował Prefekt. „Powinienem udać się do niego i powiadomić go osobiście.”