Na skutek długotrwałych infekcji spowodowanych przewlekłym schorzeniem neurologicznym, na ręce utworzył mi się duży ropień. Z każdym dniem coraz bardziej się zaogniał i bolał. Miejscowy lekarz, do którego się zwróciłam, poradził, bym udała się z tym do chirurga. Lecz jako człowiek nerwowy nie miałam cierpliwości na kolejną wizytę u lekarza. Bałam się też bólu przy usuwaniu ropnia i ponownego leżenia na oddziale neurologicznym, gdzie znów by mnie kłuli. I tak w kółko.
Co tu dużo mówić? Zwróciłam się do świętego ojca z Libanu. Całe dwa dni bez przerwy się modliłam, wpatrując się w jego spokojne oblicze. Ropień wkrótce zniknął, jakby wyparował. Kto chce, niech wierzy, lecz dla mnie to prawdziwy cud.
Albina Pietruchina, Penza
W: A. Bajukański, Cud Świętego Charbela, Wyd. AA, Kraków 2014.