Zdjęcie świętego Charbela zdziałało prawdziwy cud, przywróciło mi zdrowie i radość życia. Tak się złożyło, że doznałam wstrząsu mózgu. Leżałam i cicho jęczałam. Z powodu uporczywego bólu głowy życie wprost traciło sens.
W naszym niewielkim osiedlu Sozimskie nie ma lekarzy. Jest tylko felczer, który leczy zarówno ludzi, jak i zwierzęta. Stwierdził on, że powinnam niezwłocznie udać się do szpitala. Łatwo powiedzieć - ale do szpitala jest ponad czterdzieści kilometrów. Jak tam dojechać? Nic, tylko umierać!
Wówczas pewna znajoma staruszka poradziła mi:
- Raja, zacznij się leczyć ikonką świętego imieniem Charbel.
- Ale on chyba nie jest Rosjaninem? - zapytałam. - A może nie jest też prawosławnym?
- Nie jest prawosławnym - usłyszałam spokojną odpowiedź.
- Ale wolisz cierpieć i zastanawiać się, jakim jest chrześcijaninem: naszym czy nie naszym?
Jednym słowem, przekonała mnie do świętego Charbela. Przyniosła mi jego zdjęcie, które nakleiłam na kawałek kartonika i z lekkim niedowierzaniem zaczęłam przykładać do głowy.
Przez tydzień leżałam z tym świętym obrazkiem na czole. Dokuczliwy ból zaczął stopniowo zanikać. Tak oto wyleczył mnie ten libański święty. Wkrótce wstałam z łóżka i poszłam do pracy. Oczywiście nie pojechałam do szpitala. No i powiedzcie sami, jak tu po czymś takim nie wierzyć w pomoc świętego?
Raisa Łykowa, obwód kirowski, sowchoz Soziemski
W: A. Bajukański, Cuda Świętego Charbela, Wyd. AA, Kraków 2014.